DAVID JUDSON CLEMMONS
Lights For The Living
1.04.2022
Ocena:
autor:
Tomasz Majcher
Dwa lata minęły od czasu gdy poznaliśmy płytę Davida Judson Clemmonsa Tribe & Throne - mocną, energetyczną, okraszoną bardzo charakterystycznym i wyrazistym głosem, no i jego grą na gitarze. Teraz można napisać to samo o nowej płycie Lights For The Living. Jest dynamicznie, rytmicznie, ale co najważniejsze nie ma nudy i sztampy. Gdyby ukazała się obok poprzedniczki mielibyśmy podwójny album z niesamowitą dozą energii, a tak można stwierdzić, że obrany kierunek się nie zmienił, jest kontynuowany. Pozwolę sobie na jedną złośliwą uwagę na temat podobieństw - tak ta płyta też jest krótka, a nawet za krótka. Mimo to, jeśli ktoś był zadowolony z zawartości muzycznej dwa lata temu, będzie i teraz.
Płyta oficjalnie ukazała się 1 kwietnia 2022 r., a zapowiadały ją utwory The More I See i Berlin. Udało mi się przy okazji najnowszego wydawnictwa wymienić z Davidem mailami, zatem trochę spostrzeżeń pochodzi od samego autora.
Dla niego samego zaskakujące jest, że choć Tribe & Throne napisane i nagrane zostało rok przed pandemią, a Lights For The Living w trakcie niej (od grudnia 2020 do grudnia 2021), to jednak oba albumy mają równie mocne teksty. Mówił też, że mógł nowej płycie poświęcić więcej czasu, szczególnie w trakcie nagrywania ścieżek wokalnych, w każdej chwili mógł dokonać poprawek. Bardziej mu to pasowało niż pójście do studia, gdzie zawsze jest się pod presją czasową i nie zawsze się to zgra z momentem najlepszej dyspozycji twórczej. Obok Davida, który oprócz gitary jest odpowiedzialny za partie klawiszowe oraz teksty, mamy tu na perkusji Thomasa Götza, a na basie Early Greya - czyli podobnie jak na wcześniejszym wydawnictwie.
Na mocne otwarcie dostajemy The Weakening - traktuje on o osobistych doświadczeniach z ostatnich dwóch lat, kiedy to "spadł" na nas Covid. David odczuł to jako okres wyciszenia, uspokojenia, porównuje to wręcz do efektu jaki potrafi wywołać padający śnieg. Ostatnie 40 lat mu po prostu przeleciały, a ten dwuletni okres zmienił jego życie, o dziwo na lepsze.
Drugi utwór to Berlin. Autor mierzy się z własnymi demonami, słabościami, również odnosi się do doświadczeń przyjaciół. Przez różne życiowe problemy (w tym alkohol) próbuje/próbują znaleźć po ich drugiej stronie odrobinę światła. Presja otoczenia, nieustanne zadawanie sobie pytania o właściwe postępowanie, zastanawianie się, kto tak naprawdę jest prawdziwym przyjacielem. Jako tytuł posłużył się nazwą miasta w którym od 20 lat mieszka na stałe. Na określenie stanu pomiędzy brakiem kontroli, przechodzeniem przez okres trzeźwienia i dochodzenia do siebie, a znalezieniem swojej drogi - jako słowa klucza.
Kolejne nagranie to Human Odyssey - opowiada o okresie od kiedy pojawili się na Ziemi ludzie, o tym, że to my odpowiadamy za wszelkie plagi, nieszczęścia i zniszczenia. I choć teoretycznie cały czas coś tam się zmienia, to jednak tak naprawdę nie zmienia się nic. Bogaci zawsze będą uciskać biednych. Kiedy David myśli o tym nagraniu ma przed oczami starych żebraków w dokach, w zamglonym angielskim miasteczku rybackim.
The More I See - ciężko mu obserwować jak wiele rzeczy staje się pozbawione szacunku. Jego podejście do życia jest dalekie od współczesnych standardów. Stara się żyć w taki sposób, że nie kupuje niczego nowego, dopóki nie jest to jemu czy jego rodzinie naprawdę potrzebne. Woli naprawić coś co jest zepsute, niż od razu wyrzucić. Ceni sobie pracę własnych rąk, a do pracy woli chodzić na piechotę. Kiedy może ogrzewa się po prostu ogniem, szanuje przyrodę i ziemię, daleki jest od wygód. Boli go wszechobecny konsumpcjonizm.
Death is a Room - znowu wraca temat Covid-19. Wraz z żoną mają podobne przemyślenia na ten temat. Są przekonani, że po latach, w Niemczech ten dwuletni (jak na razie) okres będzie pamiętany m.in.: jako śmierć mieszkających samotnie, często w pojedynczych pokojach, starszych ludzi, którzy umierali bez odwiedzin czy pożegnania z najbliższymi. Z drugiej strony w mediach pojawiały się często sprzeczne ze sobą, wręcz bezsensowne informacje o wirusie, walce z nim, o zapobieganiu jego skutkom. On po prostu się z tym nie identyfikuje, nie chce być częścią tego.
Sea of Ends. To oszałamiający koniec tej bardzo dobrej płyty. Płyty która na pewno będzie wysoko w moim tegorocznym podsumowaniu roku, zaś to nagranie na pewno w czołówce utworów. Tu celowo nie chciałem wyjaśnień Davida, natomiast on sam uważał, że najlepiej interpretować tekst samemu (i niech tak zostanie), no i że to jak dotąd jego najlepsze nagranie.
Pozwolę sobie tylko na mały cytat z tekstu:
Jeśli w końcu znajdziesz odpowiedź,
Będzie to więcej niż potrzebujesz.