Rockserwis.fm
Matecznik dźwięków niebanalnych
Przed chwilą
Za chwilę
Zaloguj się
O nas
Jak słuchać radia
Ramówka
Audycje
Ludzie
Co było grane
Podcasty
Gadżety
Wesprzyj nas
Wydarzenia
Koncerty
Recenzje
Relacje
Galerie

MARIUSZ DUDA

Claustrophobic Universe

23.04.2021

Ocena:

autor:
Michał Kirmuć

O tym, że Mariusz Duda ma słabość do muzyki elektronicznej, było wiadomo od dawna. Nieraz w wywiadach wspominał, jak w młodzieńczych latach kupował kasety z muzyką Tangerine Dream, Vangelisa czy Jeana Michela Jarra. Publicznie takie ciągoty muzyczne pokazał kilka lat temu, za sprawą dodatkowych dźwięków, które pojawiły się przy płytach Shrine of New Generation Slaves i Love, Fear and the Time Machine jego zespołu Riverside, później zebrane i poszerzone na płycie Eye of the Soundscape. W muzyce jego solowego projektu Lunatic Soul, też nieraz dawały znać o sobie takie fascynacje. Teraz jednak takie dźwięki postanowił zaprezentować także pod własnym nazwiskiem.

Wszystko zaczęło się od wydanej w zeszłym roku płyty Lockdown Spaces i jak to zwykle w przypadku Mariusza bywa, szybko się okazało, że to był tylko początek nowej trylogii. Claustrophobic Universe to druga odsłona tej serii. Płyta, którą - razem z Lockdown Spaces - w pierwszej kolejności dostajemy na… kasecie magnetofonowej. Muzycznie, to oczywiście kontynuacja dźwięków znanych z poprzedniego albumu, jednak w odróżnieniu od tamtej, minimalistycznej płyty, o której Mariusz mówił, że to muzyka w stylu tej z gier 8/16 bit (ZX Spectrum itd.), Claustrophobic... to - zacytuję tu samego artystę - “kaseta magnetofonowa, głuchość, przeciąganie, pozaginana taśma”. Warto jednak podkreślić, że mimo ciągle dość minimalistycznej muzyki, są to dźwięki bardziej... nowoczesne.

Te wspomniane “zniekształcenia”, słychać na przykład w utworze tytułowym. Można się nawet zdenerwować przy pierwszym przesłuchaniu, zastanawiając się czy nie trafił w nasze ręce jakiś uszkodzony plik (obie płyty są oczywiście także dostępna w formie cyfrowej). Ale taki był zamysł, który jak zwykle został zrealizowany z pietyzmem i dbałością o szczegóły.

To co łączy oba albumy, to spójny nastrój. Bo Claustrophobic Universe jest płytą, która od pierwszych dźwięków wciąga słuchacza w niezwykły świat muzycznych pejzaży. Czasami jest bardziej ambientowo, z dość oszczędną, ale za to niezwykle subtelną aranżacją (Waves from a Flat Earth), kiedy indziej dźwięki wydają się tworzyć niezwykłe, niepokojące tło do hipnotycznej, ale ciągle nienachalnej, transowej oprawy rytmicznej (jak w nieco orwellowskim 2084).

Co wyróżnia jeszcze Claustrophobic Universe na tle innych współczesnych produkcji elektronicznych? Nie są to kompozycje oparte na prostych zabawach arpeggiatorami i wyeksploatowanymi do granic możliwości beatami. Mariusz dba o to, aby nawet w takiej formie, było słychać jego indywidualny styl. Niezależnie czy jest to bardziej zrytmizowany, otwierający wydawnictwo Knock Lock (z jakby orientalizującą wstawką w środku), czy “nocny” Lemon Flavoured Stars, czy wspomniany, wypaczony brzmieniowo utwór tytułowy.

Być może fani Riverside czy Lunatic Soul będą trochę zaskoczeni tą opinią, ale należę do tego grona, które uważa, że to absolutnie najbardziej wyjątkowe oblicze tego artysty. Ja w każdym razie już nie mogę się doczekać, aż ta trylogia będzie kompletna. A Claustrophobic Universe? Bez wątpienia będzie jedną z moich ulubionych płyt tego roku! Podobnie jak w zeszłym roku było z Lockdown Spaces.

Choć oczywiście nie mogę się już doczekać, aż ten dziwny covidowy czas minie bezpowrotnie, ale jednak jeśli jego owocem są takie dźwięki… Było warto nosić te maseczki. Tylko z tego jednego powodu!

Używamy plików cookies w celu ułatwienia korzystania z naszej strony.

Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce. Brak zmiany ustawień przeglądarki oznacza zgodę na ich wykorzystywanie.