ALL THEM WITCHES
Nothing As The Ideal
4.09.2020
Ocena:
★★★★★★★★★★
autorka:
Aleksandra Wojcińska
blog autorki:
https://miedzyuchemamozgiem.blogspot.com/
Jak nagrać dobry album, który pogodzi fanów różnych stylistyk? Jak zaskoczyć tych, którym trudno dogodzić, a jednocześnie sprostać oczekiwaniom fanów melodyjności i dobrych piosenek? Złoty środek na to znaleźli muzycy All Them Witches, co udowadniają na swoim najnowszym wydawnictwie. Jeśli lubisz psychodeliczną aurę, gitarowe sprzężenia, dobry wokal i fajny klimat, ten album jest dla Ciebie.
To już szósta płyta Amerykanów w ciągu ośmiu lat działalności i mam wrażenie, że najbardziej dopracowana z dotychczasowych ich propozycji. Utwory płyną, kołyszą i tworzą spójną całość. Przykuwają uwagę specyficzną, nieco tajemniczą atmosferą, rozwijają się niespiesznie i potrafią zaskoczyć zmianami tempa, nieoczekiwanym zwrotem akcji. Melodyjność i przystępność łączy się tu z niemal metalowym wykopem, co słychać już od pierwszych minut rozpoczynającego album "Saturnine & Iron Jaw".
Później jest jeszcze ciekawiej. Dłuższe fragmenty przeplatają się z bardziej zwięzłymi. Charles Michael Parks śpiewa lekko i z pasją. Wszyscy zadbali o to, aby muzyka była spójna, a jednocześnie różnorodna. W "Enemy Of My Enemy" hardrockowa energia porywa do tańca i ciekawie komponuje się ze skłaniającym do myślenia tekstem. Rewelacyjne riffy przeplatają się z solówkami. Refleksyjna melodyjność daje o sobie znać w urokliwej miniaturze "Everest". Psychodelicznie i tajemniczo jest w pełnym pogłosów, powoli rozwijającym się "See You Next Fall" z piękną pracą gitary i sekcji rytmicznej.
Stylistyka blues i country daje o sobie znać w "The Children Of Coyote Woman", demonstrując zespołową wszechstronność. Stonerowe riffy przejmują ster w "41", tocząc dialog z fajną melodią. Ta propozycja przypadnie do gustu fanom Queens Of The Stone Age, przywodzi na myśl "I Appear Missing". "Lights Out" zaskakuje wręcz metalową energią. Zgrzytliwe gitary i rozpędzone partie perkusji dobrze pasują tu do agresywnej wokalnej narracji. To mój ulubiony fragment albumu. Całość wieńczy idealny wręcz utwór - "zamykacz" "Rats In Ruin", z nostalgicznymi partiami wokalnymi, kojącą melodią i fantastyczną gitarową solówką - taką, która pięknie zamknie dobry rockowy koncert.
Na koniec krótko - to świetny album, będący pomostem pomiędzy świeżością brzmieniową i gatunkową eklektycznością, a tym, co znane i cenione w obrębie rockowej estetyki. Nie ma rzeczy idealnych - każda ma jakieś plusy i minusy, inaczej byłoby nudno.W przypadku "Nothing As The Ideal" wszystko zostało połączone w optymalnych proporcjach, dzięki czemu słucha się tej płyty jednym tchem. I właśnie o to chodzi.
(blog autorki: https://miedzyuchemamozgiem.blogspot.com)