Siena Root to zespół pod każdym względem nietuzinkowy. Formacja, która
powstała przeszło 20 lat temu, nigdy nie podążała za modami, nigdy nie
chciała być na czasie, nigdy też nie zamierzała niczego udawać.
Nagrywają starymi metodami, analogowo, podróżują często swoim wiekowym,
hipisowskim autokarem, wyglądają jak wyjęci z zupełnie innej muzycznej
epoki, a do tego przekaz wizualny i muzyczny grupy są niezwykle spójne.
Trudno też nazwać format działania tej formacji typowym. Od samego
początku po dziś dzień trzon Siena Root stanowi sekcja rytmiczna Sam
Riffer / Love Forsberg. Długi czas zespół funkcjonował, skupiając wokół
tego trzonu całą grupę przyjaciół, którzy pojawiali się, znikali, czasem
zostawali na dłużej, a czasem wpadali gościnnie tylko na koncerty lub na
nagrania jednego albumu. W zasadzie nigdy nie było wiadomo, czego
oczekiwać po kolejnej płycie i trasie koncertowej szwedzkiej formacji.
Od kilku lat skład zespołu nieco się ustabilizował. Obok Riffera i
Forsberga grupę tworzą obecnie gitarzysta Matte Gustavsson i niezwykle
ceniony mistrz Hammondów Erik Petersson. Jedynie za mikrofonem wciąż
zachodzą zmiany. Obecnie od ponad roku z grupą koncertuje wokalistka
Lisa Lystam, dzięki której podczas koncertów na pierwszy plan częściej
wysuwają się blues-rockowe elementy brzmienia grupy.
To jednak tylko jedna z muzycznych twarzy formacji, która w swojej
twórczości od zawsze łączyła klasyczne rockowe i blues-rockowe granie z
elementami psychodelii czy muzyki raga. Jest to absolutnie wybuchowa
mieszanka, także w wersji koncertowej, o czym niestety polscy fani przez
lata nie mieli okazji się przekonać. Po raz pierwszy grupa odwiedziła
nas dopiero w marcu 2017 roku, dając w naszym kraju trzy znakomicie
przyjęte koncerty. Był to początek niezwykle udanej znajomości, bo
zespół wrócił już rok później, a teraz zajrzy do nas po raz trzeci, tym
razem na dwa występy. 14 marca grupa zagra w Ośrodku Kultury Andaluzja w
Piekarach Śląskich, zaś dzień później w The Dubliner Irish Pub w
Poznaniu. Zespół prezentuje na żywo materiał z różnych okresów swojej
działalności, a jest z czego wybierać, bo formacja wydała do tej pory
sześć znakomicie przyjętych płyt. Spodziewajcie się zarówno zwartych,
mocnych, rockowych numerów, jak i być może nawet kilkunastominutowych
instrumentalnych, odlotowych improwizacji.
ceny biletów:
Piekary Śląskie:
styczeń/luty – 35 zł
marzec – 45 zł
natomiast w dniu koncertu – 55 zł
Poznań:
25zł (studenckie) i 45zł (normalne)
Bilety do nabycia m.in. przez strony bilety24.pl, okandaluzja.pl,
oskar-cd.com.pl oraz w miejscach koncertów.
74-letni były wokalista grupy Yes zapowiedział premierę albumu 1000
Hands: Chapter One na 31 marca. Nie byłaby to wiadomość z gatunku
sensacyjnych, gdyby nie to, że Anderson rozpoczął prace nad tym krążkiem
około 30 lat temu. Produkcją płyty zajął się Michael Franklin, który
jako muzyk lub producent współpracował z takimi artystami jak Rick
Wakeman, Patrick Moraz czy Edgar Winter. Na 15. solowym albumie
Andersona znajdzie się 10 kompozycji. Płyta ukaże się na kompakcie,
winylu i w formacie cyfrowym.
Historia tej płyty, początkowo zatytułowanej Uzlot,
rozpoczęła się 30 lat temu. W pierwszych etapach pracy Andersona
wspomagali inni muzycy znani z Yes - Alan White i nieżyjący już Chris
Squire. W późniejszym stadium prac Anderson i producent Michael Franklin
zaprosili do pomocy całe zastępy znanych muzyków, stąd tytuł płyty - 1000
Hands. "To jedna z najlepszych płyt, jakie nagrałem", mówi Anderson.
"Stworzenie niektórych albumów zajmowało mi sporo czasu, ale nigdy
wcześniej nie wybrałem się w aż tak długą muzyczną podróż. Powiedzieć,
że ukończenie tej płyty trochę mi zajęło, to jakby nic nie powiedzieć.
Ale jestem niezwykle podekscytowany, że w końcu się udało i fani będą
mogli posłuchać tych nagrań".
Anderson ukończył prace na Florydzie pod okiem Michaela Franklina. Na
płycie pojawi się wielu gości, m.in. Steve Howe, Ian Anderson, Steve
Morse, Billy Cobham, Chick Corea, Rick Derringer, Bobby Kimball, Robby
Steinhardt, Pat Travers, Jonathan Cain czy Jean-Luc Ponty.
Ostatnim jak do tej pory solowym albumem Andersona był wydany w 2011
roku krążek Survival & Other Stories. W ostatnich latach Anderson wydał
koncertówkę pod szyldem AndersonPonty Band a także studyjny album z
Roine Stoltem, gitarzystą Transatlantic i The Flower Kings.
15 lutego ukaże się najnowszy studyjny krążek norweskiej formacji
Motorpsycho. Album zatytułowany będzie The Crucible i
pojawi się na winylu, kompakcie oraz w formacie cyfrowym. Grupa
wyjaśnia, że tytuł ten oznacza trudny test lub sytuację, w której pewne
siły sprzymierzają się, by doprowadzić do rozwoju i zmiany.
Według zapewnień muzyków The Crucible wywodzi się
z miejsca, w którym zespół był na płycie The
Tower, lecz szybko podąża własną ścieżką, nie jest to zatem ciąg
dalszy płyty poprzedniej. Zespół zapowiada, że jak zwykle będzie to
muzyka trudna do jednoznacznego zaklasyfikowania. "To nie prog rock, to
motorpsychodelia!".
The Crucible powstał w Monnow Valley Studios w Walii w sierpniu
2018 roku. Album nagrali Hans Magnus Ryan (gitary, wokal), Bent Sæther
(bas, wokal) i Tomas Järmyr (perkusja). Produkcją płyty wraz z członkami
grupy zajęli się Andrew Scheps i Deathprod. Płyta ma być znacznie
krótsza od niezwykle ciepło przyjętej podwójnej poprzedniczki, ale nie
mniej ambitna muzycznie.
Założona w 1989 roku w Trondheim formacja ma już na koncie ponad 20
albumów studyjnych, kilkanaście EP-ek i kilka płyt koncertowych. Zespół
w ostatnich latach dwukrotnie koncertował w Polsce, m.in. porywając
słuchaczy podczas Ino-Rock Festival 2015.
Poznaliśmy artystów, którzy wystąpią w charakterze supportów podczas
Marillion Weekend - Poland.
W piątek 12 kwietnia na scenie klubu Wytwórnia pojawi się Gleb Kolyadin
z zespołem. Gleb to na co dzień połowa zdobywającego coraz większą
popularność duetu Iamthemorning, który w 2017 roku wystąpił na Ino-Rock
Festival. W Łodzi zaprezentuje materiał ze swego solowego albumu, na
którym gościnnie pojawili się Gavin Harrison (King Crimson / Porcupine
Tree), Nick Beggs (Steven Wilson), Theo Travis (Robert Fripp / Steven
Wilson), Mick Moss (Antimatter), Jordan Rudess (Dream Theater) oraz
...Steve Hogarth!
To nie jedyny łącznik z inowrocławskim rockserwisowym festiwalem. W
sobotę 13 kwietnia przed Marillion wystąpią znani i kochani w Polsce
Norwegowie z zespołu Gazpacho, którzy byli gwiazdą tegorocznej edycji
Ino-Rock Festival. W tym roku grupa wydała niezwykle ciepło przyjęty
album Soyuz. Mają na koncie dziesięć płyt studyjnych, a ich
twórczość często porównywana jest właśnie do muzyki Marillion.
W niedzielę 14 kwietnia przed koncertem Marillion wystąpią panowie z...
Marillion. Jednak w tej części wieczoru nie będą grali, a rozmawiali z
fanami. Zapowiada się niezwykle intrygujące spotkanie.
Przypominamy, że bilety na trzydniową imprezę możecie kupić w sklepie rockserwis.pl
Potwierdziły się podawane przez nas kilka miesięcy temu informacje o
nowych nagraniach Dead Can Dance. Duet zapowiedział premierę pierwszej
od sześciu lat płyty. Album Dionysus ukaże się 2
listopada i zostanie wydany zarówno na kompakcie, jak i na winylu.
Dostępny będzie także okazały boks zawierający obie wersje.
To jednak nie koniec wieści z obozu grupy. Na maj i czerwiec przyszłego
roku zapowiedziano trasę koncertową po Europie. Duet odwiedzi
kilkanaście krajów, w tym Polskę. 21 i 22 czerwca Dead Can Dance
wystąpią na warszawskim Torwarze.
Choć w ostatnich latach pojawiały się z obozu brytyjsko-australijskiego
duetu informacje, że można liczyć na nowe nagrania Dead Can Dance w
przyszłości, chyba niewielu fanów miało nadzieję, że doczekamy się
następcy wydanego w 2012 roku albumu Anastasis. W końcu była
to pierwsza płyta DCD od 16 lat, a i od jej wydania mijały szybko
kolejne lata, w trakcie których w obozie formacji panowała cisza. W
międzyczasie swój nowy album wydała Lisa Gerrard, a Brendan Perry
pojawił się gościnnie na zeszłorocznej płycie Oliviera Mellano.
Prace nad nowym albumem trwały w kultowym studiu Abbey Road. Niektórzy
wątpili, czy ta chwila nadejdzie, zwłaszcza gdy Perry sprzedał w 2015
roku swoje studio nagraniowe. Nowa płyta będzie dziewiątym krążkiem w
dorobku tej uwielbianej w naszym kraju formacji, która powstała w 1981
roku. W 1998 roku muzyczne ścieżki duetu rozeszły się, ale Perry i
Gerrard wracali wspólnie na scenę w 2005 i 2011 roku. Zaplanowane na
przyszły rok koncerto to pierwsza okazja, by zobaczyć Dead Can Dance na
żywo od 2013 roku. Trasa zatytułowana jest "A Celebration - Life & Works
1980-2019", co może sugerować, że oprócz materiału z nowej płyty,
usłyszymy bardzo przekrojowy repertuar.
Formacja Aerosmith ogłosiła, że w od kwietnia do lipca przyszłego roku
zagra serię koncertów w Las Vegas. Panowie dołączą tym samym do coraz
dłuższej listy wielkich rockowych formacji, które skusiły się na tzw.
"rezydencję" w jednej z koncertowych miejscówek amerykańskiej stolicy
hazardu.
Seria koncertów została nazwana Deuces Are Wild: The Las Vegas
Residency. Zespół wystąpi 18 razy na scenie sali widowiskowej hotelu
Park MGM. Hotel znajduje się w samym sercu miasta, zaś sala może
pomieścić 5200 widzów. Pierwszy z zaplanowanych koncertów odbędzie się 6
kwietnia. W sumie zespół w kwietniu zagra dziewięciokrotnie, a następnie
powróci na kolejną turę koncertów w drugiej połowie czerwca i na
początku lipca. Sprzedaż biletów rusza na dniach i jeśli ktoś miałby
ochotę zobaczyć legendy rocka w takiej scenerii, nie powinien zwlekać z
zakupem.
Aerosmith to kolejny z wielkich zespołów rockowych, które zdecydowały
się na podobny krok. Dawniej Las Vegas kojarzyło się raczej z występami
artystów sceny pop, a tłumy do tamtejszych sal koncertowych
zlokalizowanych w hotelach i kasynach przyciągały takie nazwiska jak
Elvis Presley czy Tom Jones. Jednak od jakiegoś czasu również fani
muzyki rockowej nie mogą narzekać na brak atrakcji. W ostatnich latach
na serie koncertów w Las Vegas decydowali się choćby The Who, Guns n'
Roses i Def Leppard. Można się spodziewać, że podobnie jak dwie ostatnie
formacje, również Aerosmith postanowią upamiętnić te występy w formie
wydawnictwa koncertowego.
Grupa rozpoczęła w zeszłym roku trasę Aero-Vederci, Baby, jednak
zapowiedziała od razu, że nie zamierza jeszcze kończyć działalności, a
"pożegnalna" trasa może równie dobrze potrwać nawet pięć lat. Serią
koncertów w Las Vegas zespół rozpocznie świętowanie przypadającego na
2020 rok półwiecza działalności. Aerosmith mają na koncie 15 albumów
studyjnych, a ich płyty sprzedały się w nakładzie ponad 150 milionów
egzemplarzy. Wyłączając kilkuletni rozbrat z gitarzystami na początku
lat 80., zespół istnieje w zasadzie od samego początku w niezmienionym
składzie.